Krzysztofa i Andrzeja spotkamy w baraku na poligonie przy ulicy Grabowskiej w Ostrowie Wielkopolskim. Mieszkają tutaj, bo nie mają się gdzie podziać. Do Schroniska św. Brata Albera nie pójdą, bo mają miesięczną "wylotkę" za picie alkoholu. Na razie jest stosunkowo ciepło, ale noce są zimne. Poznajcie ich historię. 


Razem z policjantami ostrowskiej komendy udajemy się dzisiaj w miejsca, które ostatnio zapełniają się osobami bez stałego dachu nad głową. Dojeżdżamy do Starej Rzeźni przy ulicy Spichrzowej w Ostrowie, ale w budynkach nie zastajemy nikogo. Widać, że ktoś spędził tam poprzednią noc. Policjanci przeszukują cały budynek łącznie z piwnicami. Nikogo nie ma. Pojawią się pewnie gdy zapadnie zmrok. 

Jedziemy dalej. Kolejny cel to opuszczony powojskowy poligon przy ulicy Grabowskiej. Niegdyś szkolili się tutaj kierowcy samochodowi. Po jednostce wojskowej zostały już tylko baraki. Początkowo policjanci przeszukują teren i nikogo nie znajdują, lecz po chwili spotykamy Andrzeja I Krzysztofa. Mieszkają w jednym z baraków. Mówią, że radzą sobie dobrze. Jest ich tylko dwóch. Andrzej był niegdyś kierowcą, Krzysztof z wykształcenia jest kaletnikiem, ale pracował jedynie na budowie. 

Oboje zapewniają, że szukają pracy, ale jak mówi Andrzej mają swoją godność i na 1/4 etatu nie będzie pracować za psie pieniądze. Krzysztof dostał ostatnio propozycję pracy w firmie produkującej okna. - Niestety potrzebują tam osób z doświadczeniem, którego nie mam - mówi nam bezdomny. 

Oboje są bez dachu nad głową od kilku lat. Chwilowo są mieszkańcami tego baraku przy Grabowskiej dlatego, że dostali "wylotki" (brak możliwości pobytu - przyp. red) w pobliskim Schronisku św. Brata Alberta. Zakaz kończy im się 15 listopada, chyba że nagle się ochłodzi - żyją nadzieją, że wtedy schronisko przyjmie ich pomimo sankcji. 

Policjanci pouczają ich o możliwościach: jest Caritas, gdzie wydawane są gorące posiłki, jest Ośrodek Pomocy Społecznej oraz inne instytucje. Krzysztof i Andrzej grzecznie odmawiają. 

- To są działania prewencyjne, nikogo niestety nie możemy zmusić - mówi sierżant Ewa Golińska, dzielnicowa rejonu numer 3 w Ostrowie Wielkopolskim. 

Na co dzień zajmują się zbieractwem. Krzysztof ma w foliowej reklamówce puste puszki po piwie. Andrzej od czasu do czasu znajduje dorywczą pracę, ale nie da się z niej wyżyć, a co dopiero wynająć jakieś lokum. 

- Apelujemy, aby zwracać uwagę na takie osoby. Na bezdomnych, ale także na starszych - mówi sierż. Małgorzata Łusiak, rzecznik KPP w Ostrowie Wielkopolskim. - Jeden telefon 997 lub 112 może uratować komuś życie. 

fot. Tomasz Wojciechowki, wlkp24.info