Gdy zaczynałem w 1994 roku, nie sądziłem, że wytrzymam aż tak długo - mówił Jerzy Wojciechowski wymownie spoglądając na jubileuszowe logo wymyślonego przez siebie cyklu koncertowego. Miles Smiles - taki tytuł nosił setny koncert z serii "Jazz w muzeum" i był spełnieniem marzeń organizatora, bo na niespełna dwie godziny przywołał na ostrowską scenę ducha Milesa Davisa.


Od nostagicznych, miekkich dźwięków trąbki Wallasa Roneya, które nietrudno było pomylić z grą samego Milesa po niekiedy zagrane nawet slidem, a właściwie butelką ostre dźwięki basu Ralphe'a Armstronga. Od energetycznej perkusji Alphonsa Mouzona po wyważone choć wyraziste nuty saksofonisty Ritza Margitzy. Do tego stylowe hammondowe solówki Joeya DeFrancesco i rockowe zacięcie gitarzysty Larry'ego Coryella. To wszystko stworzyło dopracowaną muzycznie mieszankę scenicznych osobowości z wyraźnym duchem Davisa w tle.


Ten projekt narodził sie dlatego, że chcieliśmy zrobić coś w hołdzie Milesowi. Zapytałem kilku ludzi, którzy grali kiedyś z nim i tak zostałem liderem tego zepołu. Ustalilismy razem to, co zagramy i poczułem, że mozemy to zrobić i zrobimy to dobrze - mówił Wallace Roney.


Sala Kina Komeda w piatkowy wieczór wypełniła sie po brzegi. Nic zresztą dziwnego. Przyciagała nie tylko sama muzyka Milesa, ale i to, że każdy z muzyków grał kiedyś z mistrzem.


W piątek słychać było zresztą nie tylko muzykę najsłynniejszego jazzmana wszechczasów. Postać Milesa Davisa pojawiła się też na plakacie, a sam autor zdjęcia gościł na widowni.


Koncert zachwycił ostrowską publiczność i był dłuższy niż zaplanowali sami muzycy. Panowie utworem "Time after time" chcieli sie pożegnać, ale jazzfani tak łatwo nie wypuścili ich ze sceny wywołując dwa kolejne bisy. Po muzycznej uczcie Jerzy Wojciechowski dziękował wszystkim, którzy wspierali go przez te wszystkie lata. I przekonywał, że warto mieć marzenia. Koncert „Miles Smiles” był jedną  z kilku odsłon jazzowego jubileuszu. Jeszcze w kwietniu zagrają: Bernard Maseli i Ireneusz Głyk Duo, a także Swing Workshop Wojciecha Kamińskiego i Jazz Band Ball Orchestra. W maju natomiast kolejna gratka: Tomasz Stańko i New york Quartet.